Zwykle nie znosimy płaczu dzieci. Gdy dziecko płacze – trzeba je pogłaskać, przytulić, może otrzeć łzy, zapytać o przyczynę smutku. A, bo zapomniałem zabrać z domu chusteczkę i nie mam jak wytrzeć nosa – zdarza się, że taką przyczynę płaczu obwieszcza dziecko przez łzy. Oto dziecięca tragedia. Na pewno nie jest to powód do śmiechu dla dorosłych. Dziecku, po prostu, trudno się żyje w świecie dorosłych. Jeszcze do tego świata nie dorosło, nie nauczyło się go, nie zrozumiało. Ale czy to znaczy, że jest w tym świecie samo? Przecież jest ktoś, kto je kocha, kto pocieszy, kto otrze łzy. I jeżeli dziecko wie, że jest kochane – wie też, że wszystko dobrze się skończy. Chociaż świat dorosłych pozostanie światem, do którego nie dorosło, nie nauczyło się go, nie zrozumiało.
A dorosłym też ciężko się żyje w Bożym świecie. Chociaż przykrojony na miarę ludzi dojrzałych – nie jest przyjaznym nam światem. Dlaczego? Bo sami zepsuliśmy ten świat swoim grzechem. Dlatego nie raz przyjdzie i nam płakać: że źle, że ciężko, że boli, że nie ma sensu, że końca nie widać. Obyśmy przypomnieli sobie, że na naszej drodze też jest Ktoś, kto kocha, kto pocieszy, kto otrze łzy. To właśnie do nas kieruje w Adwencie swoje zapewnienie prorok Izajasz: Zaiste, o ludu […] nie będziesz gorzko płakał. Rychło Bóg okaże ci łaskę na głos twojej prośby. Ledwie usłyszy, odpowie ci. Choćby ci dał Pan chleb ucisku i wodę utrapienia, twój nauczyciel już nie odstąpi, ale oczy twoje patrzeć będą na twego Mistrza (Iz 30, 19-20).
Właśnie Ten, który nas kocha, przychodzi i jest blisko. Chociaż świat pozostanie nieprzyjaznym nam światem i nieraz przyjdzie nam płakać, że źle, że ciężko, że boli. Adwent przypomina, że jest Ktoś, kto przychodzi i jest blisko, aby wspierać, ocierać łzy i zapewniać, że wszystko jest na dobrej drodze.
Bogdan Markowski CM
Dodaj komentarz